
Pandemonium Lyrics
- Genre:Hip Hop & Rap
- Year of Release:2023
Lyrics
Przemierzam ulice miasta i czuję odrazę
To samo dręczy mnie za każdym razem
Jestem zmuszony oglądać wasze obrzydliwe twarze
Nagle cię dostrzegam w jakimś śmierdzącym barze
Twój przesadzony makeup w słońcu się mieni
Jeszcze mnie nie znasz, ale niedługo to się zmieni
Uśmiecham się z daleka, jeszcze nie wiesz co cię czeka
Wędruje do góry twoja ciężka powieka
Przedstawiam się kulturalnie, kłamię że masz ładne usta
Wypchane do granic szkoda, że ty jesteś pusta
Pytam czy mogę postawić ci jeszcze jednego drina
I zaczyna się rozjaśniać twoja paskudna mina
Biegniesz do łazienki nałożyć więcej na morde
Chyba liczysz, że za chwilę cię stąd gdzieś porwę
Bardzo się nie mylisz, twój drink jest już gotowy
Po chwili odpływasz z tej ciekawej rozmowy
Koleżanka przesadziła, taryfa czeka za rogiem
Kiedy cię wynoszę coś tam mamroczesz nad progiem
Telefon i portfel trafiają do śmietnika
Otwieram samochód, wrzucam cię do bagażnika
Kroczę przez mrok
Czuję na sobie wasz oślizgły wzrok
Dotyk waszych brudnych rąk
Zaciskacie wokół mnie krąg
Kroczę samotnie
W ręku dzierżę pochodnię
Nie wiem czy was nią oświecić czy strawić jej ogniem
Odurzoną obcy facet wiezie cię do swojego domu
Nie odbiega to za bardzo od każdego wieczoru
Spokojnie czeka cię bardzo ciepłe przyjęcie
Jeszcze nie jesteś świadoma jakie to dla ciebie szczęście
Srebrna łuna miasta ginie w oddali za nami
Jeszcze pojedyncze auta rażą mnie reflektorami
Skręcamy z głównej drogi za ostatnimi latarniami
Jeszcze tylko parę minut i będziemy całkiem sami
Parkuję przed domem lekko poruszasz dłoniami
Odzyskujesz przytomność przed samymi schodami
Ta próba ucieczki dogłębnie mnie rani
Udaremniam ją ciosem i wkraczamy do otchłani
W obecnej postaci nie możesz pójść tam ze mną
Ale przy moich kreacjach wszystkie inne sztuki bledną
Będziesz zadowolona robiłem to wiele razy
Potrzebujesz sporo pracy, chyba zacznę od twarzy
W twoich brzydkich oczach maluje się groza
Nie rozumiem czemu, czeka cię metamorfoza
Kolejny strumień łez po twoim policzku spływa
Nie ma czego się bać, w trakcie nie możesz być żywa
Kroczę przez mrok
Czuję na sobie wasz oślizgły wzrok
Dotyk waszych brudnych rąk
Zaciskacie wokół mnie krąg
Kroczę samotnie
W ręku dzierżę pochodnię
Nie wiem czy was nią oświecić czy strawić jej ogniem
Widzisz? Świat od razu jest piękniejszy
Dzięki tobie krąg przyjaciół stanie się jeszcze większy
Znowu w samochodzie kolejna wspólna wycieczka
Teraz by ci nie przeszła przez głowę ucieczka
Stałaś się też lepszym kompanem do rozmowy
Paradoksalne, przecież teraz nie masz głowy
Ale gadamy jak ludzie bez tych wrzasków i krzyków
Więc możesz siedzieć z przodu, nie jak wcześniej w bagażniku
Nie muszę wysłuchiwać twojej debilnej opinii
Nie muszę się wkurwiać, że jesteśmy aż tak inni
Nie muszę udowadniać dlaczego nie masz racji
I dlaczego wszyscy jesteście do eliminacji
Teraz jesteś idealna, w pełni podporządkowana
Niezakłamana, niezindoktrynowana
Taka jak chciałem, całkiem zmodyfikowana
Dogięta do mojej woli, całkowicie mi oddana
Jesteśmy na miejscu, mrok otula z każdej strony
Świat cię zniszczył, potrzebowałaś ochrony
Nad twoim grobem już zbierają się wrony
Na razie są was dziesiątki, pragę by były miliony
Kroczę przez mrok
Czuję na sobie wasz oślizgły wzrok
Dotyk waszych brudnych rąk
Zaciskacie wokół mnie krąg
Kroczę samotnie
W ręku dzierżę pochodnię
Nie wiem czy was nią oświecić czy strawić jej ogniem